niedziela, 20 kwietnia 2014

Requiem 1 rozdział - rozpoczynamy naszą przygodę.


* Z perspektywy Alicji *

Lekcja powoli się kończyła. Nauczycielka notowała coś na tablicy, a ja ignorując wszystko wokół mnie rysowałam na marginesie zeszytu kota z serem na głowie. Wydawał mi się znacznie ciekawszy niż wzory wypisane na tablicy, zastanawiałam się, kto normalny mógł wymyślić coś takiego i jeszcze wpleść litery do matematyki. Toż to istne piekło, momentami zastanawiam się jakim cudem uda mi się zdać, bo jak teraz na to wszystko patrzę to zupełnie nic nie wydaje mi się znajome. Moje rozmyślania przerwał dzwonek, wszyscy od razu rzucili się do pakowania się a ja siedziałam tak jeszcze przez jakiś czas. Po chwili do klasy wparował nikt inny jak moja przyjaciółka Anka. Od razu wepchnęła mi do ręki pogiętą mapę szczerząc się jak nienormalna.
- Co to jest? - zapytałam, robiąc skołowaną minę
- Mapa, moja droga - odpowiedziała
- To widzę, a dokąd prowadzi? Narysowałaś ją, żeby nie zgubić się w swojej piwnicy? - parsknęłam śmiechem
- Bardzo zabawne, miałam wtedy 9 lat! Po za tym, ona naprawdę jest sporej wielkości - zaczęła się tłumaczyć - to mapa prowadząca do starego szpitala na obrzeżach miasta. Pomyślałam, że może zechcesz się tam przejść i porobić zdjęcia na naszego bloga. W końcu ostatnio świeci tam pustkami, nieładnie tak coś zaniedbywać - odpowiedziała żartobliwie
- Pewnie, że chcę tam pójść! Spotykamy się o siedemnastej koło mojego domu, dobrze? - zapytałam
- A czemu tak późno? przecież kończysz lekcje po czternastej - odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Muszę poudawać, że się uczę bo inaczej rodzice nie wypuszczą mnie z domu. 
- Aha... dobrze, w takim razie o siedemnastej koło ciebie, nie zapomnij aparatu. Idę, muszę jeszcze zajrzeć do Kingi. Cześć - pożegnała się, po czym wybiegła z klasy. W tym samym momencie nauczycielka upomniała mnie żebym wyszła z klasy bo chce wyjść na dyżur. Stukała palcami o dziennik, było widać, że nie jest w dobry humorze. Od razu wrzuciłam książki do torby, zarzuciłam słuchawki na głowę, i mocno ściskając swoją zdobycz - mapę, ruszyłam korytarzem przed siebie. 

* Z perspektywy Ani *

Zadzwoniłam kiedy już byłam niedaleko domu Alicji. Zawsze tak robiłam chociaż wiedziałam, że ona i tak zaraz będzie na umówionej godzinie. 
- Tak! Już idę! - Usłyszałam nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć po czym się rozłączyła. Stanęłam przy trzepaku na podwórku pod jej blokiem. Po paru minutach wyszła z domu uśmiechnięta
- To jak idziemy? - zapytała wesoło. Kątem oka zauważyłam jej torbę gdzie pewnie miała aparat. 
- Na ciebie zawsze trzeba czekać. Nawet gdy dzwonię - Poprawiłam moje blond włosy - Pokaż mapę.
Nie komentując mojego narzekania wyciągnęła z torby poskładany kawałek papieru, który po chwili rozwinęła.
- Okej, więc jak to rozczytać?
Spojrzałam jej przez ramię.
- To chyba jest park, a tutaj obok niego kościół - wskazałam nabazgrane drzewa, a obok "budynek".
- No w sumie... skąd ty to masz? Wygląda jak narysowane przez przedszkolaka. Chociaż jestem w stanie uwierzyć, że to ty sama rysowałaś. Masz uzdolnienia plastyczne na podobnym poziomie. 
Udałam obrażoną minę.
- Narysowałam na podstawie google maps. Serio tak źle?
- To chyba powinnaś pamiętać co dokładnie narysowałaś....
- Chyba widzisz jak to wygląda. A po za tym robiłam to w nocy więc już w zasadzie spałam.
- Aha, gratulacje. No dobra to ta kreska prowadzi przez park... Dobra nie ma co dalej myśleć, idziemy. 

***

- No dobra to chyba tutaj - Alicja spojrzała na duży stary budynek. Farba odłaziła od brudnych ścian, a wszystkie, liczne okna były zakratowane. Teren przed samym budynkiem był obrośnięty długą trawą, zawaloną dużego rodzaju śmieciami, a to wszystko ogradzała brama z drutu kolczastego. 
- Przerażające - powiedziałam.
- Racja, tylko jak tam wejdziemy? Wszystko jest ogrodzone. 
- Przecież zawsze gdzieś jest dziura. - Powiedziałam idąc wzdłuż ogrodzenia. - Pamiętasz jak zawsze wchodziłyśmy na boisko? W licznych miejscach były dziury. 
Ala poszła za mną, dokładnie szukając jakiegoś wejścia. 
- Jest! - krzyknęłam po paru przebytych metrach. - Myślałam, że będzie dalej, no ale nic. 
Schyliłam się i przeszłam przez dziurę zahaczając bluzką o wystający drut. Szybko uporałam się z problemem i popatrzyłam jak Ala przechodzi tuż za mną.
- Dużo tu tych śmieci - stwierdziła kopiąc jakąś puszkę od piwa.
- Zostaw śmieci, bo się zemszczą. Nie ważne, idziemy.
Parę razy się potknęłam o jakieś folie, a Alicja zaczęła wierzgać gdy wpadła twarzą o zaczepioną na wysokim krzaku pajęczynę. Wśród odpadów walających się gdzie popadnie znalazłyśmy nawet lodówkę. 
- Ludzie to nie mają gdzie tego wyrzucać - skomentowała z niesmakiem Ala.
- Chyba nie. Ej, tam z tyłu jest drugi budynek. 
- Tak, ale nie ważne. Idziemy do tego głównego. 
Gdy w końcu doszłyśmy do wejścia, zauważyłyśmy, że drzwi są otwarte. Zza nich wyłaniały się upiorne ściany. Brudne, obdarte, a niektóre trochę zwęglone i pokryte graffiti
- To już wiemy, gdzie menele urządzają imprezy. - Zauważyłam gdy wchodziłyśmy. 
- Patrz, jest tu nawet parę mebli - Powiedziała zaglądając do pokoju. Zerknęłam jej przez ramię.
- Aż umywalka i połamana szafka. 
Weszłyśmy jeszcze wgłąb. Na środku znajdowało się wielkie pomieszczenie, od którego odchodziły po szczególne korytarze z pokojami. 
- To gdzie robimy zdjęcia? - zapytała oglądając się dookoła. 
Po chwili namysłu weszłyśmy jeszcze wgłąb oglądając różne pokoje czasami się rozdzielając. Jeden korytarz odchodził od drugiego tak, że naprawdę łatwo się było zgubić.

* Z perspektywy Alicji *

Wybrałyśmy korytarz ciągnący się na prawo od drzwi i ruszyłyśmy nim przed siebie. Na środku stał wózek inwalidzki, zrobiłyśmy parę zdjęć i poszłyśmy dalej. Doszłyśmy do małej sali, która kiedyś na pewno służyła za poczekalnie, na niektórych drzwiach jeszcze wisiały numerki gabinetów. Powiedziałam Ani, żeby rozejrzała się tutaj i nie odchodziła za daleko a ja skręciłam korytarzem w lewo po czym weszłam do pomieszczenia na samym końcu. Drzwi były uchylone. Powoli wpełzłam do środka i zaczęłam się rozglądać za czymś ciekawym i godnym uwagi. Pod oknem stało stare łóżko szpitalne, a obok niego rozwalona szafka. Chwile zajęło mi zorientowanie się, że nie jestem tu sama. Pod ścianą spały pijane punki. Mężczyźni byli w takim stanie, że nie zorientowali się iż ktoś jest w pokoju. Wszędzie walały się porozwalane butelki po tanim winie, a w powietrzu unosił się smród alkoholu. Uznałam, że nie mam tam czego szukać i natychmiast wyszłam z pomieszczenia. Swe kroki skierowałam w stronę głównego holu, gdzie jeszcze niedawno była moja przyjaciółka.
- Anka, gdzie jesteś? - zapytałam lecz odpowiedziało mi echo - tutaj nic nie ma, możemy od razu wejść na kolejne piętro, albo iść korytarzem w prost. Co wybierasz? - kontynuowałam, jednak dziewczyna w dalszym ciągu nie odpowiadała. 
- Przestań się wygłupiać, nie mamy dużo czasu zanim się ściemni, a przypominam Ci, że nie mamy przy sobie latarek - powiedziałam tym razem głośniej, a po chwili dostałam odpowiedź
- Dobra już dobra, masz rację. Chciałam sprawdzić co zrobisz jak nie będę się odzywać, a mam wrażenie, że byś po prostu sobie poszła zostawiając mnie tutaj samą - opowiedziała Ania z udawanym wyrzutem w głosie
- Nie zostałabyś sama, w pokoju obok masz kolegów. Trochę sztywni ale dałabyś radę ich dobudzić, chyba... - powiedziałam, na co ona posłała mi rozbawione spojrzenie.
- Założę się, że pijaków i bezdomnych jest tutaj więcej - powiedziała Anka - Dla własnego bezpieczeństwa lepiej zaopatrzę się w tamten kijek, a ty zawsze możesz się obronić statywem od aparatu
- Milutko.. mam nadzieję, że na nikogo się nie natkniemy, zwłaszcza, że nie wiem czy wolno nam tu być. Nieważne. To gdzie idziemy? - zapytałam
- Na końcu korytarza wisi plan budynku, nie potrzebujemy go. Idźmy na ostatnie piętro, coś podpowiada mi, że tam jest coś ciekawego.
- Skoro tak twierdzisz - odpowiedziałam
Schody na wyższe piętro nie były w najlepszym stanie ale jakoś udało nam się wdrapać na górę, przy okazji rozwalając kilka butelek po piwie. Do prawdy, ludzie mogliby przestań tak śmiecić, w tym szpitalu nie ma chyba wolnego skrawka podłogi po którym nie walałoby się szkło. Starając się opanować irytację szłam przed siebie. Nagle kątem oka dostrzegłam coś dziwnego. Przez uchylone drzwi zobaczyłam na ścianie ludzki cień, był niski i zdecydowanie należał do dziecka, jednak gdy weszłam do pomieszczenia nie było w nim nikogo, cień również zniknął. W tamtym momencie spanikowałam. Bardzo spanikowałam.



W tym rozdziale nie wiele się dzieję, ale mamy nadzieję, że w kolejnych częściach to się zmieni. Pozdrawiamy i dziękujemy za przeczytanie.
~Egzorcystki

5 komentarzy:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie, oczywiście jest tu kilka błędów typu ,,ciekawszy niż niż wzory wypisane" powtórzenie słów, ale to tylko drobnostki do których mogę się przyczepić. Życzę powodzenia w dalszych rozdziałach:)
    Zapraszam : http://ingenuity-charm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Natala! Świetne opowiadanko. Toście się z Roksaną postarały ♥ Następny rozdział przeczytam pierwsza, ne?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się bardzo ciekawie.
    Jedyne, co mi przeszkadza, to częsta zmiana narratora.
    Czekam na kolejny rozdział i rozwój wydarzeń,
    Sophie

    Zapraszam na rozdział 1.
    wilcza-noc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń