sobota, 26 kwietnia 2014

Requiem Rozdział 2 - dlaczego nie możemy o tym po prostu zapomnieć?

* Z perspektywy Ani *

Nie słysząc kroków dziewczyny, automatycznie odwróciłam się w jej stronę.
- Ala? Stało się coś? - Zapytałam zdziwiona jej zachowaniem, jednak nie odpowiedziała w żaden sposób, tylko wpatrywała się we wnętrze jednego z pokoi sparaliżowana.
- Ala? - Podeszłam lekko spanikowana wyciągając rękę, by dotknąć jej ramienia.
W jednej chwili cała drżąc złapała mnie za dłoń i zaczęła ciągnąć w kierunku, z którego przyszłyśmy. Nie opowiadała na moje protesty i wołania. W jednej chwili szarpnęłam się zmuszając ją, by się zatrzymała.
- Co się stało?! Powiedz!
Spojrzała na mnie przerażona, a po chwili zerknęła za mnie jakby sprawdzając czy nic się tam nie czai.
- Tam - Wydusiła.- w tamtym pokoju... widziałam... Chodźmy stąd. Szybko!
Nim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować znów mnie pociągnęła. Nie pytając się o szczegóły pozwoliłam, aby mnie prowadziła. Na pewno nie robiła sobie żartów. Nigdy nie widziałam jej tak przestraszonej i wiedziałam, że to musiało być coś przerażającego.
Nagle zatrzymałyśmy się przy rozwidleniu korytarza. Spojrzałam na przyjaciółkę, a ona na mnie.
- Powiedz, że pamiętasz, którędy przyszłyśmy... - powiedziała szeptem.
Zerknęłam na niemal identyczne korytarze i pokręciłam przecząco głową. W tej chwili sama zaczynałam się trochę bać. Dziwna atmosfera w około potęgowała to uczucie.
Zmarszczyła czoło jakby myśląc nad czymś. Bez uprzedzenia znów mnie pociągnęła tym razem kierując w lewo. W duchu zaczęłam się modlić żeby to była właściwa droga. Samo zgubienie się w takim miejscu negatywnie na mnie działało.
Nie wiem ile minęło, ale w końcu dostrzegłam drzwi. Niczym wrota stały otworem pokazując skrawek zielonej trawy i błękitnego nieba. Alicja już nie wytrzymując rzuciła się do nich biegiem, a ja tuż za nią. W jednej chwili obie wyleciałyśmy na zewnątrz z wielką ulgą malującą się na twarzach. Lekko zdyszana po biegu spojrzałam za siebie w głąb drzwi odsłaniające obskurne, szare ściany. W chwili obecnej za wszelką cenę nie weszłabym powtórnie. Mimo, że to zwykły, stary szpital to jednak nie wydawał się aż tak bardzo nieszkodliwy. W pewnej chwili Ala wzięła mnie pod ramię i zaczęła prowadzić w kierunku ogrodzenia. Już wiele weselsza zaczęła gadać o tym jak bardzo realistyczne wydawało jej się to co zobaczyła. Uśmiechnęłam sie potwierdzając i nie wypytując co to dokładnie było. Odwróciłam głowę, by ostatni raz zerknąć na budynek. Dostrzegłam, że jedno okno się trochę różniło od pozostałych. Było ciemniejsze. A mianowicie tylko fragment tego okna był ciemniejszy. Zatrzymałam się i przyjrzałam. Tak, to zdecydowanie był czyjś kształt. Zacisnęłam mocno oczy po czym znów je otworzyłam patrząc w to samo miejsce. Zniknęło. Szybko odwróciłam się ignorując zdziwione spojrzenie Alicji oraz moje zaniepokojenie. Nie zamierzałam dać teraz po sobie poznać, że "coś" widziałam w oknie. Równie dobrze to mogła być tylko wyobraźnia spowodowana wcześniejszymi emocjami.
- To jak? Idziemy coś zjeść? - Zapytałam chcąc jak najszybciej stąd uciec.

* Z perspektywy Alicji *

Szłyśmy zatłoczonym chodnikiem w centrum miasta. Chyba po raz pierwszy czułam się swobodnie wśród ludzi. Udało nam się uspokoić po tamtym wydarzeniu i uciec stamtąd niepostrzeżenie.. no prawie, bo Ania kiedy próbowała przedrzeć się przez wysoką trawę przy bramie musiała nadepnąć na węża i zacząć się drzeć w niebo głosy. Jak teraz o tym myślę to chce mi się śmiać, krzyczała wtedy coś w stylu " Zabiłam niewinne stworzenie! Spłonę przez to w piekle z szatanami! "... mniej więcej tyle zdołałam wyłapać z jej słów bo w tamtym momencie jeszcze byłam w szoku przez to co się stało w szpitalu. Sama już nie wiem czy to co widziałam to nie były czasami omamy wzrokowe.. Nieważne. Pośród sklepów szukałyśmy jakieś taniej restauracji. Po chwili Ania zaciągnęła mnie do chińskiej knajpki pomimo moich protestów, że to nie jest dobry pomysł. Rozsiadłyśmy się przy najbardziej oddalonym stoliku, a podekscytowana dziewczyna zaczęła przeglądać kartę dań, za to ja postanowiłam bliżej przyjrzeć się zdjęciom w moim aparacie. Nic dziwnego nie znalazłam, pomyślałam, że później w domu spróbuję je prześwietlić w jakimś programie graficznym i upewnić się, że przypadkiem nie zarejestrowałam na nich duchów czy Bóg wie czego.. z rozmyślań wyrwała mnie Ania.
- Nie odpływaj, zajadaj - powiedziała dziewczyna podsuwając mi pod nos chińszczyznę.
- Wcale nie odpłynęłam. Czemu zamówiłaś jedzenie nie pytając mnie co ja właściwie chcę? - zapytałam
- Gapiłaś się na aparat, a z twojej twarzy można było wywnioskować, że intensywnie myślisz - odpowiedziała, dłubiąc pałeczkami w swoim makaronie - nie chciałam ci przeszkadzać. Zresztą nieważne, jedz.
Przesiedziałyśmy w tej knajpce dobrą godzinę, dopiero jak się ściemniło rozeszłyśmy się do swoich domów, po drodze idąc jeszcze do biblioteki i do sklepu spożywczego bo nabrałyśmy ochoty na lody.

***

Od incydentu w szpitalu minął już jakiś tydzień, emocje opadły a my powoli już zaczynałyśmy o tym zapominać. Tego dnia była deszczowa pogoda, więc z góry postanowiłam, że żadna siła nie wyciągnie mnie z domu. Siedziałam tak sobie przed komputerem i przeglądałam strony z mangami aż nagle zadzwoniła do Ania przez Skype'a. Jak zwykle dyskutowałyśmy o wszystkim i o niczym, na różne tematy, najczęściej robiłyśmy sobie żarty z piekła i demonów albo wymieniałyśmy uwagi na temat różnych filmów. Dowiedziałam się od niej, że niedługo będą grali w kinach jakiś ciekawy horror i, że musimy na niego iść bo inaczej się pogniewa. Wolałabym nie, bo nie przepadam za krwawymi horrorami - wolę takie o duchach, egzorcyzmach etc. ale dla własnego spokoju zgodziłam się. Na chwilę zamilkła, jakby zastanawiała się co powiedzieć a potem zapytała:
- A tak ogólnie to co u Ciebie? Ktoś wchodził na bloga?
- Bez zmian tak myślę. A co do bloga to tak. Ostatnio wzrosła ilość wejść. Jakaś dziewczyna napisała w komentarzu, że zna ten szpital i, że jest z naszego miasta, a gdybyśmy potrzebowały pomocy przy robieniu zdjęć albo gdybyśmy znowu postanowiły się tam wybrać to ona chętnie pomoże. - odpowiedziałam, bawiąc się kosmykiem swoich włosów - Podobno ten szpital ma ciekawą historię, jednak ja nic nie znalazłam. Może to jakieś miejscowe legendy przekazywane przez dzieciaki, nie wiem.
- W takim razie trzeba pochodzić i popytać - powiedziała Ania - Ciekawi mnie to, jednak nie wiem czy chce tam wracać. Musimy pomyśleć co dalej. Dobrze, że zainteresowanie naszym blogiem wzrasta, może jeśli dodamy więcej takich zdjęć to będzie lepiej
- Może masz rację. Myślę, że będę już powoli wyłączać komputer, głowa mnie boli. Chyba się już położę - odpowiedziałam rozciągając się na krześle. Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał, zawsze tak było kiedy rozmawiałam z Anią. Rozumiałyśmy się doskonale.
- Okej, ja muszę wyjść z psem... nie za bardzo mam ochotę wychodzić w taką pogodę po za tym jest już ciemno... ale chyba nic nie poradzę. Ta mała niezguła robi mi na złość - odpowiedziała, biorąc na ręce swojego psa. Był to szczeniak labladora z jasną, biszkoptową sierścią i czarną łatą na głowie. Na szyi miał niebieską obróżkę. Ania nie dała mu imienia, uparła się, że będzie go nazywać po prostu "Pieseł". Pożegnałyśmy się a ja poszłam pościelić łóżko i przebrać się do spania.

*** 

Nie patrzyłam pod nogi, biegłam praktycznie na oślep przez co zahaczyłam nogami o jakiś korzeń i z hukiem uderzyłam o ziemie. To co mnie goniło zbliżało się w nie ubłagalnie szybkim tempie. Bałam się, że to już koniec. Ostatkiem sił próbowałam oswobodzić swoje nogi ale nie dałam rady. W ciemnościach widziałam jak białe, puste ślepia się zbliżają. Jego szpony zatrzymały się kilka centymetrów przed moją twarzą. Prawie mnie pochwyciły gdy nagle udało mi się wybudzić z koszmaru. Byłam cała mokra, trzęsłam się jak galareta i nie mogłam się uspokoić. Dlaczego mam takie sny? i dlaczego cały czas praktycznie o tym samym stworzeniu próbującym mnie dopaść? To zaczynało być już naprawdę niepokojące. Wykopałam się spod kołdry i sięgnęłam ręką po telefon. Zegarek wskazywał godzinę 1:18. Byłam pewna, że Ania ostro się na mnie wkurzy, że piszę do niej w środku nocy ale ja po prostu musiałam się komuś wygadać. Dokładnie opisałam jej co mnie męczy i przeprosiłam z góry, że nie daje jej spać. Po chwili dostałam sms z odpowiedzią

Od: Ania Otrzymano: 10.05.2014 1:24
To tylko sen, śpij głupku. Jutro porozmawiamy, nie przejmuj się.

Bardzo bym chciała... a może ona ma rację? Muszę po prostu to zignorować, te sny nie mogą mnie przecież nawiedzać wiecznie, wkrótce same znikną. Odłożyłam telefon na szafkę, zakopałam się w pościeli i spróbowałam zasnąć myśląc o czymś innym.

* Z perspektywy Ani *

Przez cały ten tydzień straszyłam moje dwie nieznośne, młodsze siostry nawiedzonym szpitalem. Raczej skutecznie, bo już nie wchodziły do mojego pokoju i nie robiły żadnych "żartów" jak to one nazywają. Upiorne bliźniaczki. Jednakże podczas zastraszania ich jak na razie nie ujawniłam żadnych oznak mojego własnego strachu przed tym upiornym miejscem.

***

Kiedy wróciłam z psem z powrotem do domu od razu poszłam się umyć i spać. Gdy znajdowałam się już w łóżku coś jednak wciąż nie pozwalało mi zasnąć. Jakieś dziwne dźwięki wydostawały się zza moich drzwi. Z początku były to tylko jakieś szmery i ciche dziecięce śmiechy. Czułam jak serce mi mocniej wali, a całe ciało oblewa dreszcz strachu. Bezszelestnie sięgnęłam po telefon, który miałam koło siebie i sprawdziłam godzinę. 23:26. Wcale nie tak późno. Drgnęłam niespokojnie gdy usłyszałam skrzypienie podłogi. Pieprzone strachy! Oby ich diabli wzięli.
Gdy dźwięki wciąż nie cichły, a ja przerażona wciąż nie mogłam zasnąć, znów na myśl przyszła mi postać, którą widziałam w zakratowanym oknie. Od tamtego czasu pojawiała się w moim umyśle zawsze gdy się bałam. Przerażenie wciąż się nasilało, aż po chwili usłyszałam stłumione szepty. Co nieco wpadło mi do uszu i wszystko sobie w jednej chwili uświadomiłam. Poczułam jak złość z chwili na chwilę nasila się coraz bardziej. Nie kontrolując się już wściekła wstałam bezszelestnie i stanowczo podeszłam do drzwi, które jednym, silnym ruchem otworzyłam dzięki czemu pokazały mi się dwie roześmiane twarzyczki. Gdy zorientowały się co właśnie się stało szybko zrywając się i poczęły próbę ucieczki, ale ja byłam szybsza. Zirytowana chwyciłam obydwie za ręce i postąpiłam krok w ich stronę. Jednak nim zdążyłam cokolwiek jeszcze zrobić moja bosa stopa dotknęła czegoś zimnego i miękkiego. Zaskoczona spojrzałam pod nogi i zauważyłam jakąś białą substancję rozsmarowaną po podłodze. Wściekła spojrzałam na nie i dostrzegłam, że duszą się ze śmiechu. Wciąż je trzymając rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam tubkę po paście do zębów. Nie kontrolując już swojego gniewu siłą zmusiłam je żeby weszły do środka. Rzucały się i wyrywały jak opętane, ale korzystając z tego, że panele w podłodze były śliskie, a ja silniejsza, zawlokłam je do siebie zabierając leżącą na podłodze pastę. No cóż... siostrzyczki oczywiście zaczęły wrzeszczeć gdy chciałam wysmarować ich piękne buźki, budząc przy tym rodziców, którzy zdenerwowani dali mi karę na komputer jakbym miała 13 lat. Po skończone akcji, wściekła przewracałam się z boku na bok próbując zasnąć. W końcu gdy udało mi się osiągnąć zamierzony cel, oczywiście musiał obudzić mnie sms. Zirytowana mrużąc oczy spojrzałam na jaskrawy wyświetlacz telefonu, od razu uspokajając się widząc, że to od Ali. Szybko jej odpisałam i znów próbowałam zasnąć.
W tamtej  chwili bardzo chciałam, aby moje siostry wylądowały w jakimś przerażającym miejscu,  bo same słowa już najwyraźniej nie działały...



Nie za wiele się działo, ale możemy zdradzić, że w kolejnym rozdziale nasze bohaterki zrobią coś bardzo głupiego, albowiem postanowią wrócić do szpitala, który nie daje im spać. Pozdrawiamy

~Egzorcystki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz